Muzyka przeszywała go na wskroś i muzyka dawała mu ukojenie. Dźwięki ułożone przez pana Bacha – nie, pana Brucha – trzymały go, znieruchomiałego, na krześle. Myśli nie szalały, nie goniły się dziko, przestały podrygiwać i skakać. Jak narowisty koń pod dłonią zaklinacza. Żona, poezja jego życia, wciąż doskonale wyraźna, unosiła się przed jego zamkniętymi oczyma. Tyle stracił. Czy powinien szaleć z rozpaczy, a może oddawać się żałobie po cichu? Ogarnęło go obłąkańcze przeświadczenie, że pomimo całej tyranii czasu i kalendarza ona tu jest, nie w pamięci, lecz tak naprawdę, i pilnował się bardzo, żeby nie otworzyć oczu. Wiedział, że gdy tylko to zrobi, ona zniknie.
Najpierw było Tysiąc księżyców (w przekładzie Krzysztof Cieślik); następnie Po stronie Kaananu (w tłumaczeniu Katarzyny Makaruk/Kaja Makaruk), teraz Czas starego Boga (przekład Aga Zano)… Trzy książki autorstwa Sebastiana Barry’ego (wszystkie wydane przez Wydawnictwo Art Rage) przeczytane w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy, przekonują mnie, że ten pisarz jest mistrzem przekazu czegoś istotnego w sposób prosty i subtelny – niezależnie od płci jego głównych bohaterek/bohaterów, czasu i miejsca, w którym ich osadza.
Irlandczyk w Czasie…, jego najnowszej powieści, zaprasza do swojej ojczyzny. Nie do rodzinnego Dublina, lecz tam, gdzie zimny deszcz pada na zbocze opadające ku zatoce; nieustępliwe słońce stara się przebić przez chmury, zaś „nieszczęśni rybacy” dzielnie zmagają się z „zawziętym prądem, by jakoś dowiosłować do wykutej w skale przystani”. Były policjant „o pogniecionym sercu” w takich okolicznościach utwierdza się w przekonaniu, że w tym właśnie zawiera się „cały sens emerytury, cały sens istnienia – trwać w miejscu, szczęśliwie i bezużytecznie”. Cóż z tego, skoro rozlega się bezlitosne stukanie do drzwi jego lokum.
Za tym stukaniem kroczy… Tu trzeba być ostrożnym, by nie zepsuć przyjemności z lektury kolejnym osobom czytającym. Nawet jeśli mowa o sprawach bolesnych, o których głośno było również w Polsce w ostatnich latach. Bolących tym bardziej, że zaangażowane w nią osoby obdarzane są zaufaniem, powinny wspierać, jednoczyć, robić za życiowych przewodników. Tymczasem czynią zło zamiatane pod dywan, a krzywdzonym w tym bagnie nie ma kto ruszyć na ratunek; nie ma dla nich ramion, w których mogliby się schować, również „troskliwych dłoni, które obmyłyby ich rany”.
Policjant Barry’ego mierzy się z życiowymi dylematami i stereotypami. Przeżywa strach i rozczarowania, szuka spokoju, jest wystawiony na trudne próby, unika ludzi i tęskni do nich. Stara się kochać wbrew bolesnym okolicznościom. I chociaż w „Czasie starego Boga” pada stwierdzenie, że diabli wiedzą, czym jest ludzka miłość – można tu znaleźć jej oblicza zohydzone i naprawdę piękne.
Sebastian Barry umiejętnie stopniuje napięcie: gdy rozmówcy przestają się odzywać, czerń za oknem robi się o wiele bardziej zawiesista, a milczenie otacza „jak blask skromnej świeczki”. Poprzez stworzone postacie bywa dosadny w słowach i czynach, poetycki („Morze wzdychało niemo, unosiło się i opadało jak brzuch płaskiego, chudego człowieka, który głęboko śpi”), umie błysnąć ciekawym porównaniem („Celny jak szewska obelga”) w tym świecie pełnym „chaotycznej przypadkowości, miłych kałuż ciszy, a nawet piękna”.
I znów ma szczęście, że trafia na kolejną osobę, która głęboko czuje jego prozę, kiedy przekłada ją na język polski. Tym razem jest to Aga Zano i jej „wydziwne metody”, „wygnajewo”, „umęczone giry”, „bebzon” i „opędzlowana miska”. Oboje zrobili świetną robotę; w nawiązaniu do tej książki można powiedzieć, że mają bardzo ładną krew.
Taką niewypowiedzianą obietnicę złożył Tom pani McNulty, przyrzekł, że zrobi wszystko, by ochronić jej synka przed niebezpieczeństwem. Nie tylko ze względu na ogólną zasadę, ale też jego własne, osobiste przekonanie, że wszystkie dzieci należy chronić. Zapewniać im bezpieczeństwo, a jeśli da się to połączyć z miłością, tym lepiej. Grozić dziecku i je krzywdzić – to największa zbrodnia przed Bogiem i człowiekiem. Nie można pozwolić, by pozostała bezkarna. Kto przemówi w imieniu dziecka? Kto je weźmie w obronę?
Rafał Kowalski © 2024
Sebastian Barry, Czas starego Boga, przełożyła Aga Zano, Wydawnictwo Art Rage, Warszawa 2024, s. 244
