Zabawny przykład społecznego zakazu konfrontowania ubranej kobiety z nagim mężczyzną można znaleźć na portrecie zbiorowym członków Akademii Królewskiej w Londynie w 1772 roku. Zoffany przedstawił ich zgromadzonych w pracowni rysunku wraz z dwoma nagimi modelami. Wśród zebranych są wszyscy wybitni akademicy z jednym wyjątkiem godnym uwagi – jedyna kobieta należąca do Akademii, sławna Angelika Kauffmann, ze względów przyzwoitości jest obecna symbolicznie, w postaci portretu wiszącego na ścianie.
Na jednym z memów autorstwa ilustratorki i malarki Marty Frej, nad grupą biskupów katolickich unosi się napis: „O kobietach wiemy wszystko…”. Do studia telewizyjnego zostają zaproszeni sami panowie, by znów dyskutować o temacie związanym z płcią przeciwną… To tylko dwa współczesne przykłady akurat z naszego kraju, dowodzące, że tytułowy esej z początku lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku (wydany przez Wydawnictwo Smak Słowa w tłumaczeniu Agnieszka Nowak-Młynikowska) nie przestaje być aktualny; wciąż skłania do dyskusji i refleksji na temat postrzegania kobiet nie tylko w sztuce.
Amerykańska historyczka sztuki Linda Nochlin (zmarła sześć lat temu; jej żydowskie korzenie osadzone są też w Polsce) uważana jest za pionierkę feministycznej historii sztuki. Przede wszystkim dzięki wspomnianemu esejowi, do którego nawiązała również w 2006 roku w tekście „Dlaczego nie było wielkich artystek? Trzydzieści lat później ” – on również znalazł się w tej książce. Nochlin stara się dowieść, że odpowiedź na postawione pytanie nie jest następująca: „Nie było wielkich artystek, ponieważ kobiety są niezdolne do wielkości”. Według niej są jak najbardziej (w książce padają przykłady z imienia i nazwiska), lecz na ich drodze stawały i wciąż stają różne przeszkody.
Autorka podaje przykłady z poszczególnych wieków. Jak ten z osiemnastowiecznym obrazem Johanna Josepha Zoffany’ego, na którym niemiecki malarz uwiecznił członków Akademii Królewskiej w Londynie z towarzystwie nagich modeli; członkini tej Akademii Angelika Kauffmann (malarka) obecna jest… na namalowanym portrecie wiszącym na ścianie. Dziewiętnastowieczna fotografia autorstwa Thomasa Eakinsa przedstawia kobiety uczące się rysunku w Pensylwańskiej Akademii Sztuk Pięknych – im za modela/modelkę (nie widać okolic intymnych, stąd brak pewności) służy… krowa. Według Autorki takie sytuacje to dowód na powszechność dyskryminacji kobiet i jej konsekwencji; jak pisze, dostępność nagich modeli to „instytucjonalny (a nie indywidualny) charakter jednego z wielu aspektów długiego procesu przygotowań, niezbędnych do tego, aby osiągnąć biegłość – a tym bardziej wielkość – w dziedzinie sztuki”. Pozbawianie kobiet z ambicjami artystycznymi dostępu do nagich modeli porównuje do sytuacji, kiedy student medycyny miałby zostać pozbawiony wykonywania autopsji i w ogóle badania ludzkiego ciała.
Dla Nochlin to kolejny dowód nie na deficyt indywidualnego geniuszu, lecz na przykład brak wsparcia ze strony określonych instytucji społecznych. W tej sytuacji zastanawia się, czy ojciec Pabla Picassa, profesor barcelońskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdyby jego potomkinią była równie zdolna dziewczynka, wtedy „małej Pablicie” poświęcałby „równie dużo uwagi i próbował w niej rozbudzić równie silną motywację osiągnięć?”. Wiele utalentowanych kobiet na przestrzeni wieków było pozbawianych uczestnictwa w życiu akademii, utrzymywania bliskich relacji z przedstawicielami nauk humanistycznych, gdzie mogły wymieniać idee i poglądy, nawiązywać kontakty…
Do tego powszechnie wydawane poradniki zalecały „wprawne, a przy tym skromne i pozbawione ambicji amatorstwo jako >>odpowiedni poziom osiągnięć<< dobrze wychowanej młodej damy, która oczywiście powinna skupiać się przede wszystkim na potrzebach innych – swego męża i rodziny”. Nochlin daje do zrozumienia: „Inteligencja, wykształcenie i wiedza są pożądane u kobiety jedynie w takim stopniu, w jakim sprzyjają doskonałości moralnej”. W rezultacie nawet Marie-Rosalie (Rosa) Bonheur, pierwsza kobieta-artystka odznaczona orderem francuskiej Legii Honorowej „czuła się zmuszona usprawiedliwić swój w pełni racjonalny wybór męskiego stylu, a nawet atakować swoje nie tak skromne, noszące spodnie siostry, aby uspokoić własne sumienie. (…) pomimo niekonwencjonalnego zachowania i światowego sukcesu własne sumienie potępiało ją za to, że nie jest wystarczająco >>kobieca<<”.
Współcześnie sprawy mają się lepiej, choć na wielu płaszczyznach nadal dochodzi o nierówności. Kobiety nie tylko w sztuce wciąż zmuszone są przeciwstawiać się „próbom narzucania im odwiecznej roli ofiar lub pomocnic mężczyzn”. Udowadniać, że nie są gorsze. Linda Nochlin – osobiście od zdolnego młodego lekarza, którego żona i jej przyjaciółki zaangażowały się w działalność artystyczną, usłyszała z lekceważeniem: „No cóż, przynajmniej dzięki temu trzymają się z dala od kłopotów!” – uważa, że feministyczna historia sztuki powstała właśnie z tego powodu, by kwestionować, sprawiać kłopoty i „targać pióra w patriarchalnych gołębnikach”.
Wciąż jest o czym rozmawiać i ufać kobiecej wizji nie tylko w sztuce.
Drodzy bracia, nie zawiniły tu gwiazdy, nasze hormony i cykl miesięczny ani nasze wewnętrzne niedostatki, lecz instytucje i system edukacji – edukacji rozumianej jako wszystko, czego doświadczamy od chwili przyjścia na ten świat, pełen znaczeń, symboli, znaków i sygnałów. To prawdziwy cud, że pomimo niewyobrażalnych przeciwności, doświadczanych przez kobiety i przez Czarnych, tak wiele osób należących do obu tych grup zostało wspiąć się na wyżyny w dziedzinach zdominowanych przez białych mężczyzn, takich jak nauka, polityka czy sztuka.
Rafał Kowalski © 2023
Linda Nochlin, Dlaczego nie było wielkich artystek? Wydanie z okazji pięćdziesiątej rocznicy ukazania się eseju, Wydawnictwo Smak Słowa, Warszawa 2023, s. 125
