Na pierwszy rzut oka można wyśmiać taką skłonność, sprawiającą, że na przykład po wysadzeniu budynku w pobliżu miejsca nowej pracy kogoś obchodzi pył, który w następstwie eksplozji pokrył mu biurko, a nie przerwane życie trzech młodych ludzi. Są jednak i tacy, którzy dostrzegają w takim sposobie widzenia, czyli skupianiu się na najdrobniejszych szczegółach, jak pył na biurku albo kupka muchy na obrazie, jedyny sposób dotarcia do prawdy, a wręcz rozstrzygający dowód na jej istnienie. (…) obraz sytuacji albo czegoś, czego człowiek przedtem nie widział, można odtworzyć, jeśli dostrzeże się wszystkie drobne szczegóły, które reszta ludzi uważa być może za nieistotne.
Adania Shibli w tej książce (wydanej w Polsce w tym roku przez Wydawnictwo Drzazgi, przetłumaczonej przez Hanna Jankowska) idzie śladami swego krajana Raji Shehadeha. On w „Palestyńskich wędrówkach. Zapiskach o znikającym krajobrazie” o konflikcie izraelsko-palestyńskim pisze nie tyle przez pryzmat ulicznych walk na noże i karabiny – lecz betonu izraelskich osiedli pochłaniających odwieczny krajobraz i usuwających jego palestyńskich mieszkańców. W Jej opowieści o szukaniu informacji o pewnej dziewczynie, zamiast serii z karabinu, większe znaczenie mają na przykład mapa sprzed lat, odzież upadająca na pasek – zamiast być podana upokorzonej właścicielce, zapach benzyny i rośliny bezlitośnie wyginane na wszystkie strony; one „nie stanowią oporu, poddają się, wiedząc, jakie są kruche, i że wiatr może z nimi zrobić, co tylko zechce, zerwać z nich liście, zniszczyć, wedrzeć się między gałęzie, niosąc na wszystkie strony wściekłe szczekanie psa”.
Wspomniana dziewczyna doświadcza czegoś złego na pustyni Negew pod koniec lat czterdziestych ubiegłego wieku. Shibli opowiada o tym najpierw z męskiej perspektywy; następnie akcję powieści przenosi lata później i oddaje narrację kobiecie. Ta, zainspirowana faktem, że przyszła na świat dokładnie dwadzieścia pięć lat później po tamtym wydarzeniu, postanawia dowiedzieć się o nim więcej. Wsiada w samochód i rusza w drogę.
Jej podróż jest ograniczona przez przeszkody namacalne: punkty kontrolne, betonowe bloki, mur ciągnący się po horyzont… Ale i przez napędzane strachem wątpliwości („Ona jest i pozostanie nieznana, nikt nie usłyszy jej głosu. Poza tym w dzisiejszym świecie ludzie muszą znosić tyle cierpienia, że nie ma potrzeby dokładać go sobie z przeszłości”), wypieranie zła przez ich sprawców, niepamięć. Poszukiwaczka posługuje się aktualną mapą Izraela i palestyńską mapą sprzed powstania tego państwa. Patrzy na tę drugą i stwierdza: „Palestyńskie wsie, które na izraelskiej mapie całkiem pochłonęło, zdawałoby się, żółte morze, pokazują się tu dziesiątkami, ich nazwy chcą wyskoczyć na mnie z papieru”. Zmieniany wciąż krajobraz potwierdza jej nieobecność wszystkiego, co palestyńskie. O tym, co było jeszcze niedawno, przypominają też zapach benzyny, obecność wielbłądów, szczekanie psa i dłonie starszej pani, na których rysują się „niebieskie żyły podobne do linii na mapach”.
Ta książka, która swoją premierę miała w 2017 roku, jest kolejną opowieścią o trwającym od lat dramacie na Bliskim Wschodzie. Jego kolejny krwawy akt toczy się obecnie w na granicy Izraela i Strefy Gazy. Napisałem niedawno m.in, że w temacie ewentualnych dwóch oddzielnych państw – izraelskiego i palestyńskiego – najpierw wolę pomarzyć, by po obu stronach go gołej ziemi i na bieżąco wypalane były radykalizmy; to, co reprezentuje palestyński Hamas i ekstremiści izraelscy, którzy najchętniej zamieniliby Zachodni Brzeg w jedno wielkie osiedle. – Swego czasu w Jerozolimie doświadczyłem szyderczego śmiechu faceta w galabiji na widok gwiazdy Dawida na mojej koszulce, i szyderczego śmiechu żydowskiego mieszkańca Hebronu, gdy usłyszał głos muezina. Obie reakcje bolały tak samo – dodałem.
Kiedy skończy się zalewanie tego obszaru przez kolejną falę ciemności, jak gdyby „czas cofnął się w kierunku nocy zamiast podążyć w stronę dnia”…
Mijam rosnące dalej bananowce, aż dochodzę do końca plantacji, gdzie wita mnie światło kończącego się dnia, przenikające między wielkimi liśćmi. Krążę po nich przez chwilę, po czym osuwam się na ziemię, obracam na plecy i wyciągam się, zawieszając wzrok na melancholijnym bladym błękicie nieba. Spowija mnie słabe światło zachodzącego słońca, przebijające się przez liście bananowców. Leżę tak na piasku, a bezsilność, która mnie ogarnia, sprawia, że czuję się samotna jak nigdy.
Rafał Kowalski © 2023
Adania Shibli, Drobny szczegół, przełożyła Hanna Jankowska, Wydawnictwo Drzazgi, s. 120
