Była to chwila przerażającej samotności. Wszyscy w porcie – sądzimy, że jakieś pięćset osób – uprzytomnili sobie wówczas z całą mocą, że ostatni statek już odpłynął i że został na wyspie sam na sam z zarazą. Pod wpływem plotek, które stworzyli, a następnie w nie uwierzyli, niektórzy ludzie czekali od rana na przybycie kolejnych statków. Inni czekali do rana, bo uznali, że powrót do domu w mroku nocy byłby zbyt trudny. Większość jednak w milczeniu wracała – wozami, załadowawszy na nie w ciemności swój dobytek, albo pieszo, jeśli w pobliżu nie było dostępnego wozu. (…) Noc wywoływała dreszcze, była zimna jak na początek maja. Wiatr gwizdał w opuszczonych domach.
Orhan Pamuk w swojej najnowszej powieści (wydanej przez Wydawnictwo Literackie, przetłumaczonej przez Piotra Kawuloka) zaprasza na śródziemnomorską wyspę nieistniejącą w rzeczywistości; wyspa ta – pod wieloma względami – jest jak cały świat szukający odpowiedzi w obliczu ważnych wyzwań. Jak się zachowasz, gdy niespodziewanie otrzymasz dużą władzę? W zderzeniu z chorobą odważysz się wznieść nad uświęconą tradycję? Ile jesteś w stanie poświęcić dla miłości? Dla prawdy odważysz się postawić silniejszemu?…
Nie jest tajemnicą, że tureckiemu nobliście nie po drodze ze jego nacjonalistycznymi rodakami. Palono jego książki, wytoczono proces za „obrazę tureckości”, gdy mówił o rzezi Ormian; jest przeciwnikiem dyktatury politycznej, wojskowej, religijnej.
Ma to odbicie w Nocach zarazy, na przykład w podejściu do tematu wolności. Władca wyspy Minger przypomina dziennikarzowi, że jest w więzieniu nie dlatego, że napisał prawdę, ale z tego powodu, że go nie posłuchał. Terror potrafi przybrać wymiar osobisty, bez oszczędzania dotychczasowych przyjaciół i członków własnej rodziny. Historycy zajmujący się „przykrymi tematami” – jak wspomniane ludobójstwo Ormian – i wykazujący, że „starcia narodowe w pewnym okresie przebiegały inaczej, niż dotąd sądzono”, mają cofane pozwolenia na dostęp do stambulskich archiwów. Zaś jedna z bohaterek potrafi powiedzieć w gniewie: „(…) zasiądę na królewskim tronie po to, by nikt nie więził mnie więcej w pokoju i bym mogła wychodzić z domu, kiedy tylko zechcę”.
Pamuk swoje bohaterki i bohaterów stawia przed ważnymi wyzwaniami; testuje, na co ich stać w konkretnych sytuacjach. Jeden z nich, dzierżący niemałą władzę, dowiaduje się o zaraźliwej chorobie swojej żony. Zaczyna się zastanawiać, czy izolować się od niej, czy zostać przy ukochanej. Inny musi podjąć decyzję, czy przeciwstawić się przyzwyczajeniom i tradycji wyznawców jednej z religii, by lepiej walczyć z zarazą. Trzeba też działać szybko, by nie dopuścić do waśni narodowościowych („Ależ paszo, podczas epidemii w Smyrnie nikt nie myślał o tym, kto Grek, kto prawosławny, kto muzułmanin, a kto chrześcijanin! (…) Nie ma na dżumę innego lekarstwa niż kwarantanna i izolacja!”). Czas ucieka, a w miejscami baśniowym krajobrazie umierają kolejni ludzie. Narasta gniew, słabną więzy międzyludzkie, panoszą się szpiedzy, coraz większego znaczenia nabierają plotki i trucizna, elementem krajobrazu stają się szubienice. Choroba jest właściwie nowym mieszkańcem wyspy („Zdawało się, że to dżuma była tą żółtością zawieszoną na niebie, że nieustannie obserwowała ludność Mingeru i za wiele się nie zastanawiając, decydowała, komu odebrać życie”) – odizolowanej od świata, chcącej mu się przeciwstawić na swój sposób.
W grozie narastającej na wyspie z trzema kopułami, w których „materializowała się wenecka, bizantyjska i osmańska historia miasta”, jest też miejsce na humor. Można się uśmiechnąć, widząc już pomysł pisarza na formę tej książki. Daje do zrozumienia, że napisał ją ktoś inny, kto w pewnym momencie spotyka miłośnika historii i powieściopisarza… Orhana Pamuka. Autor też puszcza oko do czytającej i czytającego zwrotami typu: „Pragniemy zwrócić uwagę naszych czytelników (…)”. Jeden z sułtanów, wielbiciel Sherlocka Holmesa dowiaduje się, że jego twórca Artur Conan Doyle chce zwiedzić sułtański pałac. Wpada w panikę na myśl, że pisarz akcję najnowszej powieści o przygodach słynnego detektywa umieści właśnie tam. Piłkarska reprezentacja narodowa Mingeru w ważnym meczu mierzy się z kadrą narodową Turcji i…
Swoje dokłada tłumacz, z wyczuciem prezentując polskim czytelniczce i czytelnikowi „krytykanckich mąciwodów” czy „dostojną gościnię”. I może miał dużą przyjemność z tłumaczenia takich zdań, jak: „Panowały teraz głębokie, czarne nieszczęście i jego milcząca siostra rozpacz”.
I jeszcze to: Pamuk na przenikanie się tradycji i nowoczesności nie patrzy przez czarno-białe okulary. Nie waha się napisać na przykład, że jednak z bohaterek chce zmienić prawo „zezwalające muzułmańskim mężczyznom na poślubienie aż czterech żon i na to, że w dowolnym momencie mogą oświadczyć małżonce, iż się z nią rozwodzą, jest niewłaściwe”. Jednocześnie pisze o europejskiej hipokryzji i amuletach, które nie miały żadnej wartości naukowej – lecz „w trudnych chwilach ludzie nie popadali dzięki nim w rozpacz, a nawet czerpali z nich siłę”… Wygląda to uczciwie.
Była spokojna, bezwietrzna letnia noc. Nieustanny śpiew cykad i światło niezliczonych gwiazd na ciemnogranatowym niebie sprawiały, że stan hurufickiego upojenia osiągnął w głowie szejcha apogeum. Życie i sens, znaki i rzeczy, ciemność i nicość składały się na uniwersum tajemnic. Światło i duch, samotność i piękno, siła i iluzja stanowiły poezję serca. A w takim razie miłość i Bóg łączyli się w linii atramentu biegnącej w tę noc zarazy przez gwiazdy, gałęzie, aromat kwiatów, odgłosy ptaków (sów i wron) i tupot jeży.
Rafał Kowalski © 2023
Orhan Pamuk, Noce zarazy, tłum. Piotr Kawulok, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023, s.
Najlepszą cenę na tę książkę znajdziesz w serwisie 3tam.pl
