Amate Stelle. Aria for Anna Maria Strada
Marie Lys – soprano, Abchordis Ensemble, Andrea Buccarella – conductor
Glossa Music 2023, LC 00690, TT: 75’51”

As befits a fantastic soprano, Marie Lys begins her phonographic career with a high „c”. Her phonographic debut, devoted to the favorite singer of Georg Friedrich Händel, Anna Maria Strada, is truly brilliant!

Jak przystało na fantastyczną sopranistkę, Marie Lys zaczyna swoja karierę fonograficzną od wysokiego “c”. Jej debiut fonograficzny, poświęcony ulubionej śpiewaczce Jerzego fryderyka Handla, Annie Marii Stradzie, jest doprawdy genialny! 

Dziś wiele śpiewaczek i śpiewaków, porwanych przez barokową falę, wznosi muzyczne pomniki ku pamięci swoich dawnych koleżanek i kolegów po fachu. Fani opery z pewnością pamiętają słynne albumy, które Lorraine Hunt zadedykowała Marghericie Durastanti, Vivica Genaux Faustinie Bordoni i Ferinellemu, Andreas Scholl Senesinowi, Franco Fagioli Caffarellemu, Philippe Jarrousky Farinellemu. W tym roku do tego zacnego grona do dołączyła Marie Lys. 

Anna Maria Strada była prawdziwą gwiazdą osiemnastowiecznej opery, której imię przetrwało, ponieważ śmietanka kompozytorów poświęciła jej wiele swoich utworów. W czasach, gdy opera była formą o wile bardziej “konsumpcyjną” niż teraz – szybko pisaną, wystawianą i zapominaną – primadonny były bardzo drogie i odgrywały kluczową rolę w przyciąganiu publiczności, znacznie bardziej niż czyniły to banalne libretta, z których wszyscy się śmiali. Co więcej – nazwiska kompozytorów na afiszach zazwyczaj pisano małymi literami. 

Anna Maria Strada urodziła się w Bergamo w 1703 roku, nic nie wiadomo o jej wykształceniu. Miała zaledwie 17 lat, kiedy Vivaldi zatrudnił ją na sezon 1720-21 w Teatro Sant’Angelo w Wenecji. Rudowłosy ksiądz bez wątpienia zakochał się w jej głosie, skoro w La verità in cemento dał jej pięć arii, gdy była zaledwie terzadonną (pierwsze dwie śpiewaczki miały mniej do zaśpiewania, więc możemy sobie wyobrazić atmosferę za kulisami). Wśród tych arii najbardziej spektakularna, Con più diletto il mio Cupido, jest pierwszym utworem na płycie Marie Lys i od razu jest festiwalem passaggi, wokaliz i koloratur – a wszystko to wykonane precyzyjnie i szykownie. 

Rozsądnym pomysłem wydaje się umieszczenie arii Domenico Sarro Se veglia, se dorme l’amante suo core jako drugiej na płycie. Słyszymy tu inną stronę sztuki wokalnej Strady i zarazem Marie Lys. Długie, nienagannie zaśpiewane frazy, ozdabiane niespiesznymi trylami, ekspresyjnymi modulacjami, delikatnymi ornamentami – urozmaicającymi powtórzenia melodii – są wyszukane i zarazem naturalne. 

Z pierwszego neapolitańskiego okresu La Strady możemy usłyszeć w nagraniu Quando irato il ciel s’oscura, zaczerpnięte z Zenobii w Palmirze Leonarda Leo oraz ll ruscelletto amante dell’erbe z Ericlei Leonarda Vinci. Pierwszy utwór to przykład stile di sbalzo, który charakteryzuje się skokami melodii w dużych interwałach (bez dźwięków pośrednich). Marie Lys spiewa te karkołomne skoki z dziecinną łatwością. Jednoczesnie nie daje się zagłuszyć orkiestrze, która akurat ten fragment gra niezwykle burzliwie. Druga aria, w “psotnej” interpretacji Lys, Pełna jest kokieterii, wysokich tryli. Kończy ją elegancką koloraturą, z dużą domieszką uśmiechu w głosie. To najczystsza postać bel canta, które wówczas przeżywało swój złoty wiek. 

W 1729 roku La Strada została zaangażowana przez Haendla, którego opuściły jej dwie gwiazdy, Francesca Cuzzoni (wysoki sopran) i kontralcistka Faustina Bordoni. „Śpiewa lepiej niż one obje” – miał powiedzieć Haendel, usłyszawszy La Stradę. Wydaje się, że faktycznie liryzmem i wirtuozerią dorównywała Cuzzoni, a skalą w dolnych rejestrach i umiejętnościami aktorskimi dorównywała Bordoni. 

Skala głosu La Strady była rzeczywiście imponująca – od A2 do C5 – przy tym jednorodna w całym zakresie. Ci którzy znali La Stradę, wskazywali tylko jeden jej mankament: nienachalna uroda. Londyńczycy nadali jej niewybredne przezwisko „Świnia”, co zdaje się potwierdzać pewna karykatura Antonio Marii Zanettiego. 

Na jej londyński debiut Haendel napisał jej rolę Adelajdy w operze Lotario, z której Marie Lys śpiewa tutaj arię Scherza in mar la navicella. To kompozycja w trzech częściach: początek pełen fajerwerków i smakowitej orkiestracji), gdzie słyszymy, że dolny rejestr Marie Lys jest równie solidny jak wysoki; część środkowa pełna chromatycznych pasaży; i powrót do pierwszej frazy, jeszcze bardziej ozdobnej. To 10. utwór na płycie, więc na tym etapie już nie dziwią nas umiejętności Marie Lys: piękno barwy głosu, jego czystość, wręcz świetlistość i łatwość z jaką pokonuje trudności techniczne. Jednak Marie Lys bogactwo swoich możliwości wokalnych, zawsze kładzie na ołtarzu emocji. 

Warto wsłuchać się też w dwie inne arie Leonarda Leo No, ingrato, amor non senti i Non vedi tiranno ch’io moro d’affanno, pochodzące z opery l’Achille in Sciro, wystawionej w Turynie w 1740 roku. Marie Lys śpiewa je z rozmachem. W pierwszej nadaje swojemu głosowi soczystą barwę, a drugą obdarzą niewyczerpaną energią, nienaganną dynamiką i (znowu) nieskazitelną intonacją. 

Anna Maria Strada zakończyła swoją karierę na scenie w San Carlo, wykonując operę Tiridate Porpory, gdzie po raz pierwszy zaśpiewała niskim głosem partię męską. Marie Lys pokazuje to, śpiewając recytatyw Non so più dov’io sia. Później następuje aria Vi conosco, amate stelle, która nadała tytuł albumowi. Kompozycja i wykonanie pełne jest tryli i koloratur, w których głos Lys cudownie konkuruje z partią fletów. 

Podsumowując: to czarujący i znakomity album, z ciekawie i logicznie ułożonym programem, który doskonale pokazuje wspaniałe umiejętności wokalne i nietuzinkową artystyczną osobowość Marie Lys. Bez wątpienia jeszcze nie raz usłyszymy o tej śpiewaczce, a sam album zaliczam do wąskiego grona najlepszych, jakie w tym roku usłyszałem. 

Robert Majewski © 2023

Płytę można kupić tutaj albo tutaj.